
Szczerość i otwartość ze sobą
Został umówiony ze mną przez żonę.
Wiele cierpiał. Choroba od kilku lat wyniszczała go, a tym samym całą rodzinę.
Spotkaliśmy.
Sprawa bardzo prosta wręcz oczywista, ale musiałam zadać kilka pytań, aby się upewnić.
Zaczęłam.
Gość krąży oczyma – Nie, nic z tego – pada odpowiedz.
Następny trop – nie, nie – spokojne, opanowane z jego strony.
Relacja – mama/tata/rodzina itp. (typowe pytania u terapeuty) – wszystko dobrze. Cieple relacje.
Ciepło. Milusio.
To skąd symptom?!
O co chodzi?
Zbaraniałam.
Niestety nasze ciało mówi do nas stale i cierpliwością tylko to my nie mamy cierpliwości do naszego ciała, do języka jakim mówi. Językiem naszego ciała są emocje, a emocje nie kłamią, pokazują prawdę i nie wiem, jak się będziesz spinać i ukrywać to one i tak cię zdradzą.
Pytam, dopytuję.
Szukam w konstelacjach psychiatrycznych. W polarności/biegunowości mózgowej. Zaglądam do historii rodowych (mało możliwe, ale trzeba sprawdzać). Historia współczesna. Projekt sens. W odpowiedzi ciągle słyszę – stanowcze, spokojne, opanowane NIE.
Nie pozostało mi nic innego, jak przyznać się do porażki. Przyznać się, że nawet po ukończeniu najlepszej szkoły mam braki.
Przyznać, że coś mi umknęło.
Przyznać się, że nie dostrzegam źródła problemu.
Rzuciłam ręcznik, jak trener bokserski, kiedy widzi, że jego pupil zaraz zginie od ciosów.
Wywiesiłam białą flagę poddania się.
Bohatersko przyznałam się, że nie mam pojęcia i nie mogę pomóc.
I wtedy …. wpadła, żona.
Z całym impetem lwicy.
Wpadła, jak Michałowa z Rancza, która podsłuchując pod drzwiami wszystko wie i rozumie i aż się trzęsie z nerwów, że ci dwaj co rozmawiają nie wiedzą, nie widzą.
I przedstawiła sprawę – w emocjach, tak, ale podała fakty. Jak było naprawdę. Co się wydarzyło. Punkt po punkcie.
Wszystko się zgadzało.
Wszystko pasowało.
Teraz nawet on musiał przyznać rację.
A u mnie trębacze ogłosili bezwarunkowe zwycięstwo.
Dlaczego Ci o tym piszę?
Często zamętlamy się w naszych myślach, powinnościach, naszych muszę. Gmatwamy się w tym co powinniśmy i jakby wypadało, a wtedy trudno nam dostrzec źródła naszych problemów. Ciężko zauważyć, że to czego doświadczyłam bardzo mnie zabolało, wstrząsnęło mną lub jakoś inaczej mnie dotknęło.
Piszę o tym dlatego, że możemy być mili, ciepli, opanowani – na niedzielnym spacerku. W kościółku. Na obiadku rodzinnym.
Możemy być opanowani w rozmowach z najbliższymi, z klientami.
Możemy a nawet powinniśmy.
Ale przede wszystkim powinniśmy być szczerzy sami ze sobą
Powinniśmy, a nawet musimy przyznać się przed sobą, że coś nas dotknęło, że coś zabolało.
Nie namawiam do urządzania karczemnych awantur.
Namawiam do szczerości ze sobą.
Namawiam też do szczerości z terapeutą.
Terapia to nie konfesjonał, gdzie ksiądz, może zmęczony, myślami gdzieś daleko przyjmuje wszystko co mu mówisz, żeby po 2 minutach dać ci sygnał, że możesz odejść (w pokoju).
Terapeuta jest skoncentrowany na Tobie. Obchodzą go Twoje słowa – ale mało. On skupia się na Tobie – na twoim ciele, symptomach, emocjach. Wyciąga to wszystko co skrzętnie ukrywasz na co dzień przed innymi.
Proces terapii to proces oparty całkowicie na szczerości i otwartości przede wszystkim przed sobą, ale i przed terapeutą.
Piszę ten tekst, aby uświadomić ci, że jeśli chcesz, aby udzielono ci pomocy musisz wyjść z inicjatywą. Musisz się otworzyć.
Dopiero w momencie, kiedy pozwolisz sobie na szczerość, na otwartość – doświadczysz spokoju.
Przyznanie się przed sobą samą, że to boli. Przyznanie się, że coś mnie dotknęło do żywego. Przyznanie się przed sobą, że ktoś naruszył moje granice, moją integralność. Przyznanie się, że mam już dość. Przyznanie, że jestem wściekła, sfrustrowana, rozdygotana w środku.
Przyznanie się przed sobą samą
Przyznanie się przed sobą samą pozwalana na – po pierwsze zauważenie siebie ze swoimi emocjami i słabościami.
A po drugie, jest to pierwszy krok do zarzadzania swoimi emocjami. A jak umiemy zarządzać swoimi emocjami możemy być prawdziwymi kreatorami swojego życia.
Uczymy się zarządzać finansami, zasobami ludzkimi i innymi rzeczami i sprawami, a kto i kiedy zwraca uwagę na zarzadzanie emocjami?
Kto nauczył Cię zarządzać Twoimi emocjami?
Na rzeczywistość, na zdarzenie nie mamy wpływu – to jest niepodważalny fakt. Ale mamy wpływ na to, jak się czujemy w związku z tym wydarzeniem.
Następnym krokiem jest – co ja zrobię z tymi emocjami, jak je wyrażę. Jest cała masa technik na wyrażanie emocji a także na zauważenie swoich emocji.
Emocje pojawiają się w nas, kiedy nasze potrzeby są lub nie są zaspokojone. I problem jest kiedy nasze potrzeby nie są zaspokojone. Te niezaspokojone potrzeby, niezauważone, pominięte wprowadzają w naszym ciele pewien dyskomfort a ten prowadzi prostą drogą do złości, frustracji, bezsilności, bezradności etc.
TUTAJ możesz więcej poczytać o potrzebach.
A tym wpisem zachęcam Cię do przyglądania się sobie.
Przyglądania się temu co czujesz, jak czujesz. Temu skąd i dlaczego pojawiają się takie emocje.
I tak, jak pisałam na początku ten proces wymaga przede wszystkim szczerości ze sobą a czasami nawet wsparcia, ponieważ nam samym jest ciężko zauważyć swoje własne błędy i potknięcia.